10 sierpnia 2016

Plener - Biała Rawska

Dawno mnie tu nie było. Ale za to w międzyczasie działo się dużo a nawet bardzo dużo. Pierwszy raz, od momentu kiedy zachorowałam, odważyłam się na samodzielny wyjazd. Gdzieś dalej poza Łódź, poza bezpieczny dom, poza miejsce, które daje poczucie w miarę normalnego życia. Ale w końcu stwierdziłam, że jak ma coś się dziać to może stać się to wszędzie. Dzięki namowom znajomych oraz mojego syna wyjechałam do Białej Rawskiej na 10 dniowy plener malarski . Okazało się, że jest temat przewodni, klucz wg którego mamy coś namalować. Trudny, nieoczywisty czyli legenda o Chrzcie nad Białką. Ponieważ patronem było Bialskie Stowarzyszenie Historyczne oraz Miejsko - Gminna Biblioteka Publiczna  to trzeba było podejść do tego bardzo poważnie. Na początku była prelekcja wprowadzająca nas w klimat, potem zwiedzanie cudnych zabytków w okolicy. Malowanie i łażenie po przepięknym, cichym miasteczku zajmowało właściwie całe dnie. Na zdjęciach możecie obejrzeć namiastkę widoków, m. in. wspaniałe Sanktuarium Matki Bożej Miłosiernej, z perełkami we wnętrzach (chrzcielnica, ambona). W czasie pomiędzy łażeniem i malowaniem można było trochę poćwiczyć i zrelaksować się, ponieważ w miasteczku jest też park rekreacyjny i plaża. Można pozachwycać się oglądając Pałac Chojnata, niewątpliwą perłę tej ziemi. Malować mogłyśmy wszystko. Niektóre dziewczyny pomykały w plenerze, niektóre pracowały w świetlicy, a te najbardziej skryte w pokojach. Pełna dowolność. Zapewnione miałyśmy wszystko od rewelacyjnego jedzenia do drobiazgów, które wyskakiwały w trakcie pobytu. Zaopiekowano się mną szczególnie. W dni, które były dla mnie ciężkie dziewczyny skakały koło mnie jak obok jaja. Zapewniono nam też rozrywkę. Obejrzałyśmy i uśmiałyśmy się na świetnym przedstawieniu zatytułowanym "Siostra" w wykonaniu Grupy Teatralnej TUPET, które odbyło się w MGOK w Białej Rawskiej. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Po drodze były też emocje, które nam zapewniły mistrzostwa Euro 2016.  Mecz Polska - Niemcy przeżyłam wśród wrzasków cudownych dziewczyn, popijając co rusz inne naleweczki, podobno samo zdrówko bo rozrzedza krew i wzmacnia naczynia krwionośne. Panowie zapewne sobie nie zdają sprawy jak kobiety przeżywają i jak objawiają swoje emocje w trakcie takich wydarzeń. Naprawdę jest MOC. Na zakończenie była wystawa, prezenty i wspólne zdjęcia. Do domu przywiozłam cały wór wspomnień, zakopane na dno serca lęki i kilka akwarel. Dziękuję wszystkim znajomym i organizatorom za opiekę i moc wspaniałych chwil.  Ciszę się, że dałam radę. Naprawdę było warto.

























LinkWithin

Related Posts with Thumbnails